KPO dla kultury

Nowe miejsca dla nowej muzyki - czyli oswajanie nieznanego
Jeden z pracowników instytucji kultury, z którą czasem współpracujemy stwierdził niedawno, że łatwiej jest jego ekipie zorganizować i wypromować duży koncert z plenerową sceną lub widowisko dla kilkuset osób niż koncert muzyki współczenej z wykorzystaniem nowych technologii. W pierwszym przypadku prawie wszystko jest przewidywalne: da się określić ilość koniecznej pracy do włożenia w przygotowanie wydarzenia oraz ilość sprzętu jaki jest potrzebny do realizacji. Wiadomo też jakie warunki trzeba spełnić, aby wszystko zafunkcjonowało i publiczność dopisała.
Organizacja koncertu muzyki nowej już nie jest tak prosta i przewidywalna. Kompozytorzy używają dziś specjalistycznego sprzętu elektronicznego, wyrafinowanego oprogramowania dedykowanego muzyce, czasem opartego na autorskich aplikacjach, - a jeśli już korzystają z typowych urządzeń to najczęściej używają je w niestandardowy sposób. Bywa to frustrujące dla ekip realizatorów, przyzwyczajonych do tradycyjnego podejścia do obsługi wydarzeń kulturalnych. Dlatego też prezentacje dzieł współczesnych - szczególnie tych najbardziej skomplikowanych pod względem technologicznym - są realizowane głownie w dużych instytucjach muzycznych posiadających odpowiednią infrastrukturę lub na festiwalach, których organizatorzy współpracują z doświadczonymi ekipami realizatorów.
Technologia idzie jednak wciąż do przodu i część dzieł, które jeszcze stosunkowo niedawno wymagały postawienia ścian z komputerami, zainstalowania ciężkiego sprzętu projekcyjnego, rozłożenia kilkuset metrów kabli i zapewnienia odpowiedniego personelu do obsługi - dziś są możliwe do wykonania przy pomocy laptopa z odpowiednim oprogramowaniem i kilku wyrafinowanych urządzeń elektronicznych obsługiwanych przez dwóch lub trzech realizatorów.
Postanowiliśmy zatem sprawdzić czy dzięki dostępnej technologii jesteśmy już w stanie własnym sumptem, w miejscach całkowicie nowych organizować wykonania wybitnych dzieł ostatnich dekad, które mieliśmy kiedyś okazję prezentować w dużych instytucjach i festiwalach muzycznych i czy doświadczenie oraz wiedza know-how zdobyta po prawie trzech dekadach artystycznej działalności wystarczy do realizacji skomplikowanego technologicznie koncertu z udziałem ekip, z którymi wcześniej nie współpracowaliśmy.
Okazją ku temu było ogłoszenie naboru do programu „KPO dla kultury”, którego jednym z głównych celów jest wzmocnienie potencjału organizacji artystycznych, a tym samym zwiększenie jej odporności na różnego rodzaju nieprzewidziane sytuacje kryzysowe.
Zdecydowaliśmy się skorzystać z tej możliwości i przeprowadzić przedsięwzięcie, które pozwoliłoby nam zwiekszyć mobilność wybitnych dzieł XXI wieku i stworzyć warunki do ich prezentacji w zupełnie nowych miejscach.
Już od dwóch lat testowaliśmy takie możliwości w ramach corocznych koncertów organizowanych w salach koncertowych szkół i uczelni artystycznych pod nazwą „Mobilne rezydencje OMN”. Tym razem postanowiliśmy pójść dalej i poszukać ciekawych przestrzeni poza salami koncertowymi. Wybraliśmy z naszego repertuaru kilka wybitnych dzieł XXI wieku: „Black Box Music”, - Simona Steena-Andersena, „An Index of Metals” - Fausto Romitellego, „In the Alps” - Richarda Ayresa, i „Third Space” - Stefana Prinsa i rozpoczęlismy przygotowania do ich prezentacji we foyer ASP w Gdańsku , w sali Kinoteatru Rialto w Katowicach i sali audytoryjnej Muzeum Śląskiego w Katowicach. Każdy z tych monumentalnych utworów (trwających od 40 do 60 minut) to duże wyzwanie artystyczno-wykonawcze, technologiczne i organizacyjne wymagające współpracy z ekipami ze strony organizatorów.
Jak zatem wypadł ten test i jakie są wnioski z jego przeprowadzenia?
Mimo dużej komplikacji wynikającej z połączenia różnych technologii (czasem sprzed 20 lat) z najnowszym sprzętem, udało się rozwiązać wszystkie problemy techniczne i koncerty odbyły się zgodnie z przyjętymi założeniami i bez kompromisów artystycznych. Kwestią, która wymaga rozwiązania (i czasu) jest zdobywanie publiczności dla tych nowych miejsc. Sądziliśmy, że same nazwiska kompozytorów i tytuły dzieł zelektryzują odbiorców, którzy przyjdą tłumnie wysłuchać na żywo „kultowych” dzieł - znanych raczej z nagrań niż wykonań na żywo - i częściowo tak się stało: widownia na koncertach bynajmniej nie świeciła pustkami, ale pozostał niedosyt po rozmowach z odbiorcami, którzy stwierdzali, że gdyby wiedzieli, że to będzie tak interesujący utwór to przyprowadziliby na koncert swoję rodzinę, znajomych czy klasę w której uczą.
Prawdopodobnie jedną z ważniejszych przyczyn tego stanu jest nadmiar informacji produkowanych codziennie przez media i mocno zatomizowane inne środki przekazu, co powoduje, że trudno nam znaleźć hierarchę wartości wydarzeń w zalewie docierających do nas bodźców promocyjnych. Najwybitniejsi twórcy XXI wieku nie są już ikonami dla szerszej publiczności tak jak to miało miejsce w XX wieku, gdy - nawet osobie nie słuchającej muzyki współczesnej - nazwiska takich twórców jak: Lutosławski, Pendereckie czy Górecki coś jednak jej mówiły. Dziś nawet w środowisku muzycznym znajomość najczęściej wykonywanych dzieł współczesnych takich jak „Black Box Music” Simona Steena-Andersena (prawie 80 wykonań od 2016 roku) - jest znikoma.
Pozostaje nam zatem budowanie zaufania do naszych wydarzeń wśród potencjalnych słuchaczy poprzez prezentowanie wysokiej jakości dzieł XXI wieku i szukanie nowych sposobów docierania do nowej publiczności, gdyż sama informacja nawet opublikowana w dużej ilości i w najważniejszych mediach już nie wystarcza w czasach „cywilizacji nadmiaru”, w których przyszło nam żyć.